sobota, 30 lipca 2016

Ziaja maseczki: oczyszczająca i regenerująca

Cześć!
Na wstępie chciałabym powiedzieć, że w najbliższym czasie posty mogą pojawiać się rzadziej, ponieważ jestem na wyjeździe i mam problemy z internetem. :(
Dziś przedstawię Wam maseczki z Ziaji, bardzo popularne zapewne, z glinką szarą i brązową.

Przetestowałam już obie, jedna z nich zachwyciła mnie troszkę bardziej niż druga, niemniej jednak obie są dobre.
Zacznijmy od maski oczyszczającej.
Gwarancja producenta:
Zmniejsza widoczność rozszerzonych porów. Glinka szara oczyszczająca - zawiera siarkę, magnez, wapń oraz mangan, jest źródłem mikroelementów: głównie krzemu (około 45%), glinu (około 30%) i żelaza (około 2,5%), normalizuje pracę gruczołów łojowych. Kompleks proteinowo - cynkowy łączy właściwości antybakteryjne cynku i łagodzące protein. Zapobiega powstawaniu podrażnień, wywołanych nadmiernym gromadzeniem się sebum na powierzchni skóry. Reguluje proces keratynizacji naskórka oraz chroni przed nadmierną utratą wody. Skutecznie łagodzi podrażnienia skóry.
Prowitamina B5 aktywnie nawilża oraz skutecznie regeneruje podrażniony naskórek.
Alantoina, pochodna mocznika o doskonałych właściwościach kojących i osłaniających naskórek, skutecznie łagodzi podrażnienia oraz zmniejsza skłonność do ich powstawania.

Maseczka zapewne spełnia swoje zadanie. Oczyszcza delikatnie skórę, normalizuje pracę gruczołów łojowych. Jeśli chodzi o zmniejszoną widoczność rozszerzonych porów nie zaobserwowałam jej. Maseczka fajnie działa na moją twarz, delikatnie ją oczyszcza, nie powoduje żadnych uczuleń. Fajny produkt przeznaczony dla skóry tłustej, mieszanej i trądzikowej.


Jeśli chodzi zaś o maseczkę regenerującą zdecydowanie z nią polubiłam się bardziej. 
Producent obiecuje:
Uzupełnia niedobór substancji odżywczych - glinka brązowa regenerująca - surowiec naturalny z grupy minerałów ilastych, jest źródłem mikroelementów: głównie krzemu (około 50%), glinu (około 15%), żelaza (około 6%), wapnia (około 4%), potasu (3%) i magnezu (2%).
Przyspiesza regenerację skóry:
- ECO - certyfikowany olej Canola (rzepakowy) - bogaty w fitosterole, tokoferole oraz kwasy tłuszczowe. Doskonale odżywia i zmiękcza naskórek,
- ECO - certyfikowane glicerydy kokosowe - źródło NNKT bogatych w kwasy omega3 i omega6 niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania skóry. Zapewniają wysoką efektywność ochrony warstwy lipidowej naskórka,
- prowitamina B5 - aktywnie nawilża oraz skutecznie regeneruje podrażniony naskórek.
Skutecznie wygładza drobne zmarszczki,
- proteiny ze słodkich migdałów - wyraźnie wygładzają naskórek, dając widoczne efekty liftingujące. Zapobiegają wiotczeniu skóry, wzmacniają jej strukturę i przyspieszają procesy regeneracji,
- witamina E - witamina `młodości`, neutralizuje wolne rodniki przyspieszające proces starzenia skóry. 

Już po pierwszym zastosowaniu zauważyłam, że skóra jest bardziej miękka w dotyku, lepiej nawilżona. Zalecana jest ona do każdego rodzaju skóry. Jak już wspomniałam jestem posiadaczką cery mieszanej ze skłonnością do tłustej, sprawdza się u mnie idealnie. Pamiętajcie, że skórę tłustą należy również nawilżać! Nie zaobserwowałam co prawda jeszcze u siebie procesów starzenia się skóry, ale myślę, że zastosowanie takiej maseczki od czasu do czasu nie wpłynie negatywnie na moją skórę.

Ziaja posiada bogatą kolekcję maseczek do różnych typów skóry. Polecam przetestowanie ich w saszetkach, a jeśli przypadną Wam do gustu, firma oferuje produkty pełnowymiarowe.
Podsumowując- maseczki są fajnym produktem, dostępne w większości drogerii- 1,50zł za 7 ml. 
W razie pytań proszę pisać w komentarzach jak i na maila- ihatemondays1500@gmail.com. W wolnej chwili na pewno odpowiem.
Miłego weekendu, pozdrawiam!

wtorek, 26 lipca 2016

Rimmel Lasting Finis Lipstick by Kate

Cześć!
Dziś kilka słów o dość popularnej szmince Rimmela, z serii Kate Moss. 

Jak widzimy na zdjęciu szminka opakowana jest w klasyczne, matowo błyszczące czarne opakowanie. Na zakrętce u góry oczywiście znajduje się znak Rimmela. Napis również pasuje do wszystkiego, także wizualnie szminka jest bardzo zachęcająca, z perspektywy widzę, że był to jeden z powodów, dla których ją kupiłam. Potrzebowałam szminki na szybko, także kupiłam ją mimo tego, że nie czytałam niczego na jej temat w internecie (u mnie to rzadkość). Nie była specjalnie droga, więc wzięłąm pierwszą lepszą, a i kolor w testerze wydawał się być ładny. Nie sprawdziłam jej nawet na skórze dłoni, ponieważ w moim Rossmannie panie mają brzydki zwyczaj malowania się testerami, co troszeczkę obrzydza.  (Swoją drogą, czy u Was spotykacie się z czymś takim?)

Zależało mi na jakimś odcieniu różu, wpadającego zdecydowanie w malinowy kolor, dlatego wybrałam 16. W aplikatorze miała identycznie taki kolor, ale gdy zrobiłam swatche na dłoni od razu zastanowiłam się nad tym, co ja tak naprawdę kupiłam. 

Na ustach na szczęście zbliżona kolorystycznie jest bardziej do koloru w aplikatorze, odetchnęłam z ulgą. To nie mój typ kolorów co prawda, więc wiedziałam, że nie ma sensu wydawać na nią dużo, bo i tak nie będę jej używać (malowałam się nią może ze 3 razy). Po Rimmelu spodziewałam się jednak znacznie więcej! Szminka podkreśla suche skórki o wiele bardziej niż niejeden mat, po jakichś 30 minutach od aplikacji waży się, robi się biała przy wewnętrznej części ust. Czytałam opinie pań, które mają kilka wersji kolorystycznych, że to właśnie numerek 16 jest niewypałem, ale ja skutecznie się zniechęciłam, dlatego nie polecę nikomu tej szminki. 
Zapłaciłam za nią ok. 25-28 złotych w Rossmannie oczywiście, w tej cenie na pewno jestem w stanie kupić coś o wiele lepszego.
W razie pytań piszcie śmiało :)
Pozdrawiam!

niedziela, 24 lipca 2016

Ziaja oczyszczanie- liście manuka

Hej dziewczyny!
Oczyszczanie twarzy to zapewne problem nurtujący wiele osób, począwszy od nastolatków, kończąc często na osobach dojrzałych. Sama testowałam już wiele produktów, które zwykle albo nie powodowały żadnych efektów, albo uczulały mnie. 

Mimo wielu pozytywnych opinii, z mieszanymi uczuciami podeszłam do Ziaji, ponieważ jeden z ich toników bardzo intensywnie mnie uczulił. Kocham serię masła kakaowego, ale jak już powiedziałam- seria do twarzy powodowała złe wspomnienia. Po przeanalizowaniu składów, efektów obiecanych przez producenta i opinii zdecydowałam się tylko na pastę oczyszczającą- z pewnością na razie nie zapowiada się na to, żebym zakupiła inne produkty z tej serii. 

Jak widzimy na samym początku jest napisane, że produkt jest spłukiwalny (!) więc nie wiem skąd pomysły niektórych blogerek na to, żeby nakładać go jako maseczkę na całą noc, a później płacz, bo buzia swędzi i zaczerwieniona. 
Dla mojej skóry optymalną ilością (stwierdzoną po długich próbach) jest stosowanie pasty dwa razy w tygodniu, wieczorem, ponieważ pasta ma drobinki, które działają jak peeling. Z czystym sumieniem mogę go polecić, naprawdę fajnie działa na skórę, oczyszcza ją. Nic dodać, nic ująć. Spełnia swoje zadanie w 100%. 

Tak pasta wygląda z bliska. Jest dosyć brudząca, trzeba pilnować, żeby dokładnie ją zmyć. Nie uczulił mojej wrażliwej skóry. 
Często spotykam się z opiniam, że seria Liście Manuka wyleczyła dziewczynom trądzik. Ciężko mi to zrozumieć, być może dlatego, że moja twarz nie przeżyłaby takiej kolekcji kosmetyków stosowanej na codzień. :D
Produkt znajdziecie w większości drogerii, na pewno jest też na stoiskach Ziaji. Ja zapłaciłam 7,99 zł w Rossmannie, więc malutko. Nawet jeśli nie polubicie się z nią, nie odczujecie tego finansowo. 
W razie jakichkolwiek pytań o kosmetyki piszcie śmiało w komentarzach lub na maila- ihatemondays1500@gmail.com. :)
Pozdrawiam! :)

sobota, 23 lipca 2016

Liebster Blog Award

Hej wszystkim!
Dzisiaj post troszeczkę innej kategorii, ponieważ zostałam nominowana do Liebster Blog Award przez Natalię Kozak (klik). Uważam, że taki post to fajna alternatywa dla bloga, możecie dowiedzieć się troszeczkę więcej o mnie. Postaram się odpowiedzieć najdokładniej na pytania, które dostałam. 

1.Jak rozpoczynasz swój dzień?
Do niedawna nie wyobrażałam sobie poranka bez kawy, nie byłam w stanie niczego bez niej zrobić :D teraz to zdecydowanie sprawdzenie telefonu (uzależnienie :P)  i ciepła herbatka. 

2.Miejsce, które marzysz odwiedzić?
Hm.. W sumie nie mam takiego miejsca, najważniejsze jest dla mnie to, żeby być tam z bliskimi mi osobami. Chciałabym odwiedzić Rosję, ponieważ ich kultura jest strasznie odmienna od naszej, i chętnie odwiedziłabym kolejny raz Hiszpanię, jednak nie są to jakieś wielkie marzenia. :)

3.Plany na najbliższe 24 h?
Muszę posprzątać bałagan, bo mimo codziennego sprzątania ubrania same mnożą się na krześle :D spotkam się z chłopakiem, pewnie pójdziemy na spacer i obejrzymy jakiś film.

4.Która cecha Twojego charakteru najbardziej Cię denerwuję?
Zdecydowanie przesadny upór i fakt, że jestem nerwowa. Naprawdę niewiele potrzeba aby wyprowadzić mnie z równowagi. :)

5.Jaka jest Twoja ulubiona firma kosmetyczna?
Jejku, ciężko mi wybrać. Każda firma, z jaką się spotkałam ma kosmetyki które lubię, ale i też kosmetyczne buble. Może Golden Rose? Ciężko stwierdzić. :)

6.Jak długo prowadzisz bloga?
Przgodę z blogowaniem rozpoczęłam tak naprawdę już kilka lat temu, ale obecny jest młodziutki, prowadzę go od 16 dni. 

7.Jakie jest Twoje ulubione śniadanie?
Płatki z mlekiem, nie potrafię zjeść więcej na śniadanie.

8.Ile czasu zajmuje Ci napisanie posta?
Samo napisanie posta zajmuje mi zwykle niewiele czasu, ponieważ jego koncepcję mam już zwykle wcześniej zaplanowaną, a i zdjęcia przygotowuję wcześniej. Myślę, że ok. 15-20 minutek. 

9.Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu?
Może i banalnie, ale po prostu szczęście- moje i bliskich mi osób.

10.Jak często się uśmiechasz?
Bardzo często. Należę do osób, które śmieją się nawet mimo smutku.

11.Do czego dążysz w życiu?
Zdecydowanie do osiągnięcia moich celów i spełnienia marzeń. :)

A teraz moje pytania:
1. Co skłoniło Cię do założenia bloga?
2. Miałaś wcześniej doświadczenie z blogowaniem?
3. Jakie jest Twoje hobby?
4. Co jest obowiązkową czynnością (poza jedzeniem, spaniem, myciem się etc.) którą wykonujesz codziennie?
5. Co jest Twoim celem na ten rok?
6. Czy pragniesz osiągnąć coś konkretnego odnośnie bloga?
7. Lubisz czytać książki? Jeśli tak to jakie?
8. Na jakim urządzeniu najbardziej lubisz pisać posty?
9. Grasz na jakimś instrumencie? Jeśli tak- na jakim?
10. Planujesz jakiś wakacyjny wyjazd?
11. Czy jest coś, co najchętniej zmieniłabyś w środowisku blogerów?

Blogi, które nominuję:
1. https://owstyle.blogspot.com/
2.http://stylistfashioon.blogspot.com
3.http://anna-and-klaudia.blogspot.com
4.http://glamcia.blogspot.com/
5.http://claudine-bloog.blogspot.com
6.http://waynv.blogspot.com
7.http://kayleenbeauty.blogspot.com
8.http://korneliakuzma.blogspot.com
9.http://paulinaxnowak.blogspot.com
10.http://foxydiet.blogspot.com
11.https://stay-possitive.blogspot.com

Jeśli ktoś nie ma ochoty się w to bawić, niech po prostu to zignoruje. Pozdrawiam! :*

czwartek, 21 lipca 2016

Bioderma Sebium Global

Cześć!
W dzisiejszym poście coś dla posiadaczek cery mieszanej w kierunku do tłustej. Krem z Biodermy normalizuje wydzielanie sebum, sprawia, że skóra wygląda lepiej. Może być stosowany zarówno samodzielnie, jak i może być bazą pod makijaż (jest on wtedy na pewno trwalszy od tego położonego na "gołą" skórę).

Na początku nie byłam przekonana do tego produktu, bo to przecież tylko krem bez recepty. Poleciła mi go pani dermatolog (nie do końca ufam lekarzom, niestety złe przeżycia), ale mimo wszystko finalnie stwierdziłam- czemu nie. Bez zastosowania kosmetyków zawsze się świeciłam, co tu dużo kryć. Po użyciu Biodermy było to zdecydowanie ograniczone, a jeśli na wszystko nałożę jeszcze puder uzyskuję mat, o jakim wcześniej mogłam tylko pomarzyć!

Kremik nie jest bardzo rzadki, sam nie wypływa z opakowania. Rozprowadzenie go na twarzy nie przysparza trudności, jest szybkie. Z opinii internetowych dowiedziałam się, że firma Bioderma posiada wiele kosmetyków z pozytywnymi opiniami, na pewno kiedyś je upoluję, a może z niektórymi nawet się zaprzyjaźnię, choć nie ukrywam- Sebium Global poprzeczkę postawił wysoko.

Krem nie brudzi, ma biały kolor. Niewielka ilość wystarcza do pokrycia całej twarzy. Mam go już jakiś czas, stosuję go praktycznie codziennie. Za 30ml Sebium Global zapłaciłam ok.45 złotych w aptece. Jeśli któraś z Was ma cerę tłustą i poszukuje takiego kremu serdecznie polecam. Codzienny makijaż z nim staje się naprawdę prostszy.
W razie pytań piszcie. ;)
Pozdrawiam! :)

wtorek, 19 lipca 2016

Longstay liquid matte lipstick od GR

 Hej!
W dzisiejszej notce powiemy sobie o matowych pomadkach w płynie od Golden Rose- na pewno są Wam znane, internet oszalał na ich punkcie. Ja posiadam odcień 01:

Jeśli chodzi o pierwsze wrażenie to było takie: "kurcze, przecież ta pomadka wygląda totalnie inaczej niż w pudełku!". Mimo wszystko odcień również mi się spodobał, jest to taka brzoskwinia. 

Pomadka bardzo szybko zastyga, musimy szybko malować nią usta. Jeśli chodzi o aplikator to taka spłaszczona gąbeczka, na której gromadzi się zdecyodwanie zbyt wiele produktu. Jeśli zetrzemy cały to i tak spokojnie pomalujemy nim usta. Początki malowania były naprawdę trudne, ciężko się przestawić do takiego aplikatora.

Opakowanie jest poręczne, trwałe, jednak nie o to chodzi w pomadce. Producent jak i dziewczyny na różnych forach rozwodziły się na temat niesamowitej trwałości produktu, ja jednak nie wiem o co chodzi. W moim przypadku po ok. godzinie wewnętrzna część ust się zjada, i staje się to naprawdę widoczne. 


Dziewczyny zachwycone są "trupią" 10, czego totalnie nie rozumiem. Nie wyglądają jakoś specjalnie kobieco, a już totalną porażką jest gdy mega opalona dziewczyna pomaluje się takim kolorem, usta robią się jaśniejsze od karnacji.
Jeśli chodzi o pomadki moje uczucia są mieszane, być może dlatego, że po moim ukochanym GR spodziewałam się więcej- pewnie trafiłam na jakiś wadliwy egzemplarz. Pomadki dostępne są po 19,90 na stoiskach. Wiem również, że drogeria Pigment ma je w swoim asortymencie.
A Wam który kolor najbardziej przypadł do gustu? Jesteście zwolenniczkami matu czy też połyskujących pomadek?
Pozdrawiam!:*

niedziela, 17 lipca 2016

Magic Bronze- Bielenda

Cześć dziewczyny!
W dzisiejszym poście kilka słów o piankowym samoopalaczu od Bielendy. Myślę, że temat jak najbardziej na czasie. Wiele z nas chciałoby posiadać delikatną, naturalną opaleniznę, niestety- słoneczka brak, przynajmniej w moim regionie. Samoopalacz to zdecydowanie alternatywna, lepsza wersja solarium.

W moim Rossmannie były dwie wersje, ja kupiłam tą jaśniejszą. Jeśli chodzi o aplikację- posiadałam też samoopalacz w formie balsamu i sprayu przypominającego dezodorant,  wersja "piankowa" zdecydowanie najłatwiejsza do nakładania i rozcierania. 

Producent obiecuje, że efekty widać już po jednej aplikacji. Ciężko mi stwierdzić, ponieważ w trakcie pierwszych upałów już troszeczkę się opaliłam. Po drugiej aplikacji były one już na pewno widoczne. W przypadku "dezodorantowego" samoopalacza po odstawieniu go zmieniał na skórze kolor na żółty, paskudnie to wyglądało. Ten ściera się równo, nie zmienia koloru. Krótko mówiąc jestem zadowolona. 

Producent zapewnia, że trzy "porcje" pianki wystarczają na pokrycie jednej nogi- tutaj oczywiście zgadzam się. Przed nałożeniem warto zrobić sobie peeling, unikniemy wtedy złuszczania się skórek. 
Podsumowując- specjalistką w tej dziedzinie nie jestem, bo przetestowałam tylko 3 samoopalacze, ale z efektów tego jestem zadowolona i uważam, że za 20 złotych warto się w taki zaopatrzyć. Decyzja należy już do Was ;)
Standardowo, w razie pytań piszcie. :)
Buźka! :)

piątek, 15 lipca 2016

Lakiery do paznokci Delia

Hej!
W dzisiejszej notce chciałabym przedstawić Wam małe lakiery firmy Delia, które od wczoraj (czwartku) dostępne są w sklepach sieci Biedronka, 2,99zł- za sztukę, a więc taniocha. :D

Kupiłam dwie sztuki, nigdy nie posiadałam jeszcze lakierów z tej firmy, a i w sumie muszę przyznać, że pomimo mojej manii paznokciowej nie spotkałam się jeszcze z nimi. (Biedronka wprowadziła również inne produkty Delii, m.in. serum do twarzy- 4 rodzaje bodajże. Widziałam też kremy, jakieś peelingi i kolorówkę do oczu)
Wracając do głównego tematu-lakierów. W buteleczce znajduje się 5ml produktu. Na pierwszy rzut oka to fajne rozwiązanie, możemy kupić wiele kolorów, a nie zajmą nam dużo miejsca i zapłacimy za nie grosze. 

Jak widzimy na zdjęciu zaopatrzyłam się w 094 i 106. Dokleiłam również mini zdjęcie, na którym widzimy jak lakiery wyglądają na paznokciach. 
Po przetestowaniu okazało się, że mała pojemność lakieru w wypadku 094 ma swoje minusy. Lakier jest bardzo słabo napigmentowany, żeby uzyskać efekt jak na zdjęciu musiałam pomalować aż trzy warstwy. Malinowy lakier jest zaś całkowitym przeciwieństwem, jedna warstwa wystarcza, ja jednak zwykle pokrywam paznokieć dwoma dla lepszej trwałości. Myślę więc, że to sprawa indywidualna każdego lakieru, zależy na co trafimy. :) 

Pędzelek co prawda do najszerszych nie należy, ale nie utrudniało mi to malowania. Nie robi smug itp. 
Moim zdaniem lakiery godne polecenia. Oczywiście, nie możemy porównywać ich do produktów za kilkadziesiąt złotych (chociaż niedługo przedstawię post, w którym udowodnię, że cena nie musi być adekwatna do jakości lakieru), ale warto mieć kilka takich w swoim wyposażeniu. Są idealne do zabrania w podróż, nie zajmą niepotrzebnie miejsca. 
Z mojej strony to wszystko, w razie jakichkolwiek pytań piszcie śmiało.
Pozdrawiam! :*

czwartek, 14 lipca 2016

Pomadka ochronna Laura Conti

Cześć!
Dziś powiemy sobie o malinowej pomadce Laura Conti. Będzie to krótki post, bo co tu dużo mówić- jest rewelacyjna!

Pomadka idealnie nawilża, pięknie pachnie i ładnie, delikatnie barwi usta. Jest dobra zarówno na chłodne, jak i upalne dni. Opakowanie jest solidne, nie otwiera się samo w torebce czy też kosmetyczce na przykład. Jestem fanką przeróżnych balsamów i pomadek ochronnych, ale ta jest zdecydowanie jedną z niewielu, do których powracam. 

Jak widzimy na zdjęciu pomadka nie daje jakiegoś mocnego koloru. W końcu jej zadaniem jest pielęgnacja ust, a nie ich koloryzowanie. Zdecydowanie jednak upiększa je, sprawia, że są lekko malinowe i błyszczą. Nawet po dłuższym czasie pomadka nie pozostawia białych śladów na ustach. 

To już końcówka mojego opakowania, jest to bodajże trzecie lub czwarte, kosztuje 6 zł. Na pewno wybiorę się do rossmana po kolejne, tym bardziej, że Laura Conti wypuściła dwie nowe pomadki, tym razem w kuleczce, są dostępne po 11,99 i zdecydowanie będę polowała na owoce leśne. 
Myślę, że to na tyle, serdecznie polecam. W razie jakichkolwiek pytań piszcie śmiało. 
Pozdrawiam! :D

wtorek, 12 lipca 2016

Tusz Mega Effects od Avonu

Hej wszystkim!
W dzisiejszym poście chciałabym przedstawić Wam tusz Mega Effects od Avonu, który na pewno zadziwia swoim nietypowym kształtem. Tak naprawdę kupiłam go tylko dlatego, żeby przetestować szczoteczkę, poza tym skusiło mnie niebanalne opakowanie. 


Jak widać na zdjęciu tusz różni się znacznie od standardowych, drogeryjnych produktów. Jest mały i poręczny, bez problemu zmieści się w torebce czy kosmetyczce. Gdy zdejmiemy różową nakładkę naszym oczom ukaże się szczoteczka zanurzona w pojemniczku z tuszem. I tu przestaje być tak kolorowo. Po kilku zastosowaniach naprawdę wszystko jest ubrudzone tuszem, który łatwo zasycha. Avon oczywiście dołączył intrukcję obsługi szczoteczki, co zaliczam na plus. Po każdym wyjęciu szczoteczki z tonera na jej ząbkach znajduje się zdecydowanie zbyt wiele produktu, króry zdjać najlepiej właśnie ocierając ją o opakowanie. 

Szczoteczka prezentuje się tak. Jak widać, rączka posiada ruchomą część, dzięki której możemy ustawić ją pod odpowiednim kątem. Kilka pierwszych zastosowań kończyło się oczywiście ubrudzeniem całej powieki, ale z czasem nabrałam wprawy.
Jeśli chodzi o sam tusz zdecydowanie za szybko wysycha w opakowaniu. Nawet na początku produkt najlepiej sprawdzał się jako druga warstwa, gdzie pierwszą był inny tusz. Jako samodzielny kosmetyk totalnie się u mnie nie spisał, ale znam osoby, które są nim zachwycone- kwestia gustu 


Po pomalowaniu nim rzęs od razu się osypał. Być może w miarę ładnie wydłuża i rozdziela rzęsy, ale dla mnie to nie to. Jeśli chcecie same go przetestować znajdziecie go u konsultantek Avonu lub na Allegro. Ja swój zamawiałam właśnie tam i zapłaciłam za niego około 20 złotych, niestety nie pamiętam dokładnie.
Myślę, że na dzisiaj to wszystko. W razie jakichkolwiek pytań- piszcie.
Pozdrawiam! :)

niedziela, 10 lipca 2016

Lirene Shinty Touch mineralny bronzer i róż

Cześć wszystkim!
W dzisiejszej notce zrecenzuję dla Was mineralny bronzer i róż od Lirene. 

Jak widać na zdjęciu w opakowaniu znajdziemy dosyć ciemny bronzer i róż, połączone w jednym pudełeczku. Opakowanie wygląda ładnie, nowocześnie i jest poręczne. Zamykane jest na mocny zatrzask, także sam zapewne się nie otworzy. Raz upadł mi nawet na podłogę, jak widać jest w jednym kawałku i nawet mały fragment się nie ukruszył. Dla osób, które mają dwie lewe ręce jak ja to bardzo duży plus! :D
Przejdę więc teraz do strony technicznej. Wystarczy lekko dotknąć pędzlem produktu, a już się sypie, to dla mnie lekki minusik. Być może dlatego, że mój pędzel ma sztywne włosie.  Planuję jego wymianę więc zobaczymy jak spisze się z nowym pędzelkiem. 

Na zdjęciu przedstawiłam każdy z kolorów produktu, jak widać najciemniejszy kolor bronzera jest intensywny, ale róże są śliczne, naturalne (przynajmniej dla mnie).
Wystarczy mała ilość produktu, aby dobrze wymodelować twarz. Opakowanie posiadam od roku, więc jak widać jest wydajny. Jeśli chodzi o sposób nakładania to zarówno w przypadku różu i bronzera mieszam na pędzlu oba odcienie przez co uzyskuję idealny dla mnie kolor. Po nałożeniu na pędzel strzepuję nadmiar produktu i nakładam go na twarz.

Na powyższym rysunku przedstawiłam jak według mnie najlepiej pokryć twarz tymi produktami aby dobrze wykonturować twarz, zmniejszyć optycznie czoło itd. (Rysunek jest oczywiście totalnie poglądowy i prowizoryczny, kobietka wyszła mi troszeczkę krzywa. Cóż, artyską nie zostanę :D ). Dopowiem jeszcze, że na zdjęciu brązową kredką zaznaczyłam bronzer, różową róż a złotą rozświetlacz. Ta seria Lirene również oferuje takowy. Niestety nie miałam okazji jeszcze go testować, ale koleżanka mówiła mi, że jest ok. 
Podsumowując- produkt jest na pewno warty uwagi, z kilku róży które testowałam ten jest zdecydowanie przeze mnie lubiany, kwestia indywidualna. 
Produkt jest dostępny w Rossmannie za 24,99 zł.
Pozdrawiam!


sobota, 9 lipca 2016

Bell Hypoallergenic long lasting nail enamel

Hej dziewczyny! 
W dzisiejszym poście kilka słów o ślicznych lakierach z edycji limitowanej Bella.


W szafie Rossmanna lakiery te pojawiły się jakoś na początku maja, pierwszy raz widziałam je podczas wyprzedaży -49%. Lakiery rozchodziły się jak świeże bułeczki- najpewniej z powodu ślicznych pastelowych kolorów, dostępnych było ich bodajże 5. Sama kupiłam jeden o numerze 45 i żałuję, że w mojej kolekcji znajduje się tylko ten. Tuż po przetestowaniu mojego nabytku wybrałam się ponownie do drogerii, ale dostępny był tylko odcień pastelowej zieleni, który nie do końca mnie urzekł. Przez dłuższy czas lakiery nie były dostępne, aczkolwiek niedawno pojawiły się nowe wersje kolorystyczne- zdecydowanie ciemniejsze barwy, które są ładne, ale mniej "przemawiają" do mnie. Mam nadzieję, że stara wersja jeszcze się pojawi, bo chętnie dokupię kilka.
Przechodząc do recenzji- na zdjęciu mój lakier widocznie się rozwarstwił, ale jak sądzę wyłącznie z mojej winy, ponieważ kiedyś go nie dokręciłam dokładnie. Jeśli chodzi o konsystencję jest idealna i mimo tego, że posiadam lakier od ponad dwóch miesięcy nie zrobił się "ciągnący" i jego stan jest dokładnie taki sam jak po zakupie. Nie miałam większych problemów z pomalowaniem nim paznokci ponieważ posiada szeroki, spłaszczony pędzelek- moim zdaniem to klucz do dobrze pomalowanych paznokci.

Z pewnością mogę go polecić osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z lakierami do paznokci. Jeśli chodzi o trwałość- lakier utrzymywał się w stanie nienaruszonym przez 7 dni (być może dlatego, że mam twarde paznokcie, nie wyginają się i nie narażają tym lakieru na odpryskiwanie), po tym czasie go usunęłam, ponieważ pojawiły się odrosty. Wizualnie również zapakowany jest w śliczną buteleczkę z grubego szkła.

Jak widać lakier na paznokciach w świetle dziennym jest troszkę jaśniejszy, aczkolwiek moim zdaniem nadal bardzo ładny. 
Podsumowując- z czystym sumieniem mogę polecić Wam serię tych lakierów. Są dostępne w szafach Bell w Rossmannie i kosztują 9,99zł.
Pozdrawiam!

piątek, 8 lipca 2016

Golden Rose velet matte lipstick

Hej!
W dzisiejszej notce "powiem" kilka słów o matowych pomadkach w sztyfcie od Golden Rose. 
Na początek opakowanie:

Jak widzimy na zdjęciu szminki zapakowane są w bordowe opakowanie. Nie jest może zbyt wyszukane pod względem wizualnym, ale jest za to funkcjonalne. Często zabieram je ze sobą i mimo wielu rzeczy w torebce nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby któraś z nich się otworzyła lub pękła. Na pewno wyróżniają się w kosmetyczce, ponieważ nie spotkałam się jeszcze z opakowaniem w takim odcieniu bordo.

Jeśli chodzi o gamę kolorystyczną jest ona bardzo bogata, producent stworzył 34 kolory, które są bardzo różne- od typowych nudziaków po pudrowe róże, ogniste czerwienie, wyraziste fiolety, a kończąc na matowej czerni (bardzo rzadko spotykany kolor, cóż, może ze względu na to, że odcień ten praktycznie nie jest wykorzystywany).

W moich zbiorach znalazły się dwie pomadki: 03 i 20.

Jeśli chodzi o trójeczkę- jest przeze mnie często używana. Daje ustom delikatne, naturalne wykończenie, które nie rzuca się w oczy. Jedynym minusem jest fakt, że jeśli nie odczekamy chwilki na to, żeby pomadka zaschła to najpewniej zetrze się od wewnętrznej części ust. Na ustach wygląda tak (z góry przepraszam za fatalną jakość zdjęć):

Natomiast 20 moim zdaniem pozostawia pewien niedosyt i jest przeze mnie praktycznie odrzucona. Tak naprawdę kupiłam ją na "wielkie wyjścia", ale nie używam jej nawet na takowe. Zależało mi na ciemnym odcienu czerwieni, a na ustach zyskałam efekt, który nie do końca mnie zadowala. Gdyby była o odcień ciemniejsza na pewno pokochałabym ją. Ciężko pomalować nią usta bez konturówki. Kolor na pewno zastyga na ustach szybciej niż 03 i nigdy nie zdarzyło mi się, żeby się rozmazała. 

Podsumowując- pomadki są okej, ale szału nie ma. Kupiłam je po 11,90zł za każdą na stoisku Golden Rose. Plusem na pewno jest dostępność i duża gama kolorystyczna, minusem "szybkość" zastygania. Czy chcecie je mieć- oceńcie sami. 
Na dzisiaj to wszystko, pozdrawiam!

czwartek, 7 lipca 2016

Hypoalergiczny korektor rozświetlający pod oczy

Hej! 
W dzisiejszym poście chciałabym przedstawić Wam rozświetlający korektor pod oczy z firmy Bell.

Jak widać na załączonym zdjęciu zakupiłam odcień 01 i jest on naprawdę jasny, w zimie jest dla mnie idealny, ale teraz, na opalonej skórze u osób które nie są typowymi bladziochami będzie się odcinać.

Jeśli chodzi o konsystencję korektora naprawdę dobrze się rozprowadza. Jest kryjący i w moim przypadku naprawdę zadowalająco pokrywa cienie pod oczami. Jedynym minusem jest zapach. Może jestem przewrażliwiona, ale dla mnie produkt śmierdzi farbą. Mimo wszystko jestem w stanie się z tym pogodzić, ponieważ korektor spełnia swoje zadanie- dobrze rozświetla i maskuje sińce pod oczami.
Produkt jest dostępny w Rossmannie w dwóch odcieniach- mój 01 oraz odrobinę ciemniejszy- 02. Znajdziecie go w szafie Bell Hypoallergenic, w której znajdują się również inne korektory oferowane przez firmę. 
Podsumowując- zapłaciłam za korektor ok. 12 zł i uważam, że jest on produktem który warto posiadać. W tej cenie nie znalazłam niczego lepszego. Myślę, że ten produkt zostanie ze mną na dłużej (pod warunkiem, że nie będę go wąchać :D). W razie jakichkolwiek pytań proszę pisać. 
Pozdrawiam!